Nie opłaca się być dobrym

Kiedy myślimy o stereotypowym „Dobrym człowieku”, przed naszymi oczami staje źle ubrany naiwniak, którego wszyscy kopia w cztery litery. Rozmawiając z ludźmi, odkrywam, że ta opinia naprawdę jest obiegowa i wypalona w naszych umysłach. Czy słusznie?

     Wyszłam na spacer z moim półrocznym synkiem. Zaczepiła mnie sąsiadka, pani już po osiemdziesiątce. Spojrzała na małego i stwierdziła;
- Ale on ma mądre oczy! Będzie na pewno profesorem!
     Uśmiechnęłam się i odparłam:
- Będzie profesorem jeśli zechce. Lub mechanikiem. Cieślą albo lekarzem. Malarzem albo robotnikiem budowlanym. To jego wybór. Najważniejsze żeby był dobrym człowiekiem.
- Dobrym?- zdziwiła się pani, po czym prychnęła- Dobrym to nie opłaca się być. Sprytnym to tak, ale nie dobrym. Dobrych każdy wykorzystuje.
     Ot, mądrość pokoleń- pomyślałam, uśmiechając się grzecznie.
- Mimo wszystko uważam, że najważniejsze żeby był dobry.
- I co mu z tego przyjdzie. O nie. Życie uczy, że to się nie opłaca. Wykształcenie da mu przyszłość- pokręciła głową.
     Wykształcenie! O, moje pokolenie. My coś o tym wiemy. Ilu magistrów zmywa garnki?
- Mnie życie nauczyło, że dobro rodzi dobro. Nawet jeśli ktoś nas oszuka, zawiedzie czy wykorzysta. To złe postępki tych ludzi, nie moje. Znam wielu wykształconych, z którymi nie chce mieć do czynienia i jeszcze więcej ludzi bez studiów, którzy są bardzo wartościowi- odpowiedziałam, chociaż sąsiadka jest ode mnie starsza o ponad 50 lat.
- Widzę, że cię nie przekonam- stwierdziła.
     Odpowiedziałam uśmiechem i odeszłam. Ja jej też nie przekonam. Zrozumiałam już dawno, że nie można nikogo do niczego przekonać, zwłaszcza jeśli ma twarde przekonania do swoich racji.
     Ta rozmowa skłoniła mnie do zastanowienia się nad definicją dobrego człowieka. Kim jest? Jakie ma cechy? Doszłam do wniosku, że to osoba, która stara się kochać innych, pomimo ich niedoskonałości. Można nie lubić cech charakteru koleżanki z pracy, ale kochać człowieka, którym jest. Zawsze wyciągnąć dłoń do potrzebującego, ale nigdy kosztem siebie. Żeby coś dać, trzeba to mieć, nie tylko w sensie materialnym.  Żeby kochać ludzi, trzeba pokochać i zrozumieć siebie.
     Dobry człowiek wybacza sobie i innym. Nie chowa urazy. Zawsze stać go na dobre słowo. Wie kim jest. Rozumie swoje zadanie na Ziemi i je wypełnia. Żyje dla innych, nie dla siebie. Nie jest dumny i pyszny, ale pokorny i pełen zrozumienia dla niedoskonałości świata. Wyjaśnia swoim życiem definicję dobra. Bo wszechświat zawsze odda to co dostał. Nic nie znika, a jedynie zmienia swoją postać.
     Czasem trudno nam to zrozumieć, zwłaszcza kiedy przydarzają nam się nieszczęścia. Ale to jest właśnie część naszej lekcji, którą musimy zdać, żeby nie powtarzać w kółko tej samej klasy. Żeby pójść dalej.
     Czy w związku z tym naprawdę „nie opłaca się” być dobrym człowiekiem? 

Wasza (nie)dobra Emkafe ;)

Komentarze