Ego nie chce oddać władzy

Miłość przychodzi, gdy jesteśmy na nią gotowi, część II
Wielu z was być może jest lub było w związkach. W poprzedniej części omówiliśmy sobie efekt zwierciadła oraz jego konsekwencje w naszym życiu i relacjach. Stając wobec prawdy o sobie napotykamy wiele problemów. Skąd się biorą i jak sobie z nimi radzić?

Zdaję sobie sprawę, że praca nad sobą nie jest łatwa. Mówiąc szczerze, jest bardzo trudna i nie ma końca. Weryfikujemy się aż do śmierci. Są powody, dla których przyjęcie nowego sposobu postrzegania siebie i swojego otoczenia przychodzi z mozołem, albo wręcz wydaje się niemożliwe.
Współczesne czasy uczą nas skupienia na sobie. Działamy dla siebie, kształcimy się dla siebie, żyjemy dla siebie. Mamy tysiące singli, którzy twierdzą, że taki sposób na życie jest dla nich idealny. Skąd zatem taki wzrost zapotrzebowania na terapeutów różnego rodzaju?
Nikt z nas nie może żyć w oderwaniu od innych ludzi. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze potrzebujemy usług innych by funkcjonować w świecie. To przyczyna materialna, najbardziej podstawowa. Po drugie człowiek nie może budować życia sam. Psychologia i socjologia wiedzą to od dawna. Zresztą, każdy z nas na pewno to kiedyś odczuł, gdy dopadła go samotność. Potrzebujemy się nawzajem, żeby móc odczuwać życie wszystkimi zmysłami. Co więcej, współczesna fizyka uczy nas, że nie jesteśmy odrębni. Wręcz przeciwnie- wszyscy jesteśmy ze sobą i całym wszechświatem połączeni. To związek, na który nie mamy wpływu. Uświadomienie sobie tego, pozwala nam spojrzeć na nasze życie globalnie.
Nowy wiek przyniósł nam nowe pokolenie egoistów. Wielu ludzi żyje dla siebie, jednocześnie cierpiąc wewnętrznie. To wszystko ma długoterminowe, przerażające skutki, do których można zaliczyć chociażby coraz częstszą depresję, narkomanię i alkoholizm (dopadający nie tylko bezrobotnych murarzy, ale ludzi młodych, wykształconych, nastolatków i kobiety!) oraz wszelkiego rodzaju skrajnie negatywne postawy i zachowania (również wzrost przestępczości).
Stawianie na indywidualizm, jest walką z globalizacją i powszechnym zrównywaniem (sieciowe sklepy, moda, muzyka, etc.). Dążenie do bycia w pewnym sensie odrębną jednostką nie jest niczym nowym, wiemy to np. z historii i literatury. Nie jest też niczym złym. To naturalne- stawiamy siebie wobec świata. Jednak zapominamy o zasadniczej różnicy pomiędzy postawą egoistyczną, która jak sama nazwa wskazuje wywyższa ego, a postawą indywidualizmu.
Pochwała ego jest największym kłamstwem naszych czasów. Jest też przyczyną wszystkich większych i mniejszych nieszczęść, które nas dotykają (zarówno pośrednio, jak i bezpośrednio). Dzieje się tak dlatego, że ego stawia nas ponad innych ludzi. W ten sposób dowartościowujemy się, zalepiamy własne braki (lub to co za brak uważamy). Wzrastamy w przekonaniu, że nasze myśli, poglądy i odczucia są lepsze niż innych. Ponieważ niemal każdy tak myśli, tworzą się konflikty. Próbujemy za wszelką cenę udowodnić własną rację. Często reagując złością, krzykiem, agresją. Nie dopuszczamy do siebie, że możemy się mylić.
Racja jest zawsze relatywna. Dotyczy nas bezpośrednio. W przypadku innego człowieka, może w ogóle nie mieć zastosowania. W relacji ze sobą i światem nie chodzi o to, kto ma rację. Nawet jeśli jesteś na sto procent przekonany, że myślisz słusznie, twoim zdaniem nie jest przekonywać o tym innych na siłę. Żyj według prawd, w które wierzysz. Jeśli masz rację, sam staniesz się argumentem nie do podważenia. Ty i obraz Twojego życia.
W budowaniu związku bardzo wyraźnie widać walczące ego. Wiele par popada w konflikty usiłując wywalczyć swoje prawo do prawdy. Czasem przybiera to postaci skrajne, jak na przykład przemoc fizyczna czy psychiczna. Czasem kończy się na wzajemnym obrzucaniu się błotem oraz potęgowaniem żalu i rozczarowania.
Ego działa w konkretny, zaprogramowany sposób. Z jednej strony każe nam się wywyższać i udowadniać, że jesteśmy czegoś warci (pieniędzy, uznania, miłości). Z drugiej strony wciąż porównuje nas do innych, rzekomo lepszych, wtrącając nas w otchłań rozczarowania i goryczy. Jak to? Tak się staram, robię wszystko pilnie się uczę, ciężko pracuję (czy robię cokolwiek innego, co jest według mnie priorytetem) a moje życie i tak się rozpada? Czyli jestem nic nie warty?
Warianty są dwa. Albo popadamy w skrajność, pozwalając by ego wznosiło nasze mniemanie o sobie na królewski tron (niezależnie od rzeczywistych efektów), albo czujemy się najmarniejszymi z marnych, nie warci niczego, a już na pewno niczego dobrego (co nigdy nie jest prawdą!).
Jak sobie z tym radzić? Przede wszystkim należy pamiętać że bez względu na miejsce pochodzenia, status społeczny, sytuację materialną, poglądy czy wykształcenie wszyscy ludzie są równie dobrzy. Wszyscy jesteśmy wspaniali i wartościowi. Wszyscy mamy podobne problemy, z którymi się zmagamy. Wszyscy budujemy światopogląd oraz pozycję ego na podstawie obserwacji świata od najmłodszych lat. Funkcjonujemy zatem niejako automatycznie, wgrywając do życia zapisane formaty sytuacji życiowych. To czy to rozumiemy czy nie, nie czyni nas lepszymi lub gorszymi.
Wszyscy ludzie są równi. Różnie odbierają i interpretują świat, ale to nie  jest miarą ich wartości. Ego chce żebyś tak myślał, dzięki temu buduje Ci fundament na którym stoisz. Pamiętaj, że to pozorny fundament. Niestabilny. Wymaga od Ciebie wiecznego zmagania się z innymi, udowadniania im, że masz rację, że jesteś dobry a nawet jeszcze lepszy. Żyjesz w ciągłym stresie. Twoimi decyzjami rządzą nerwy. Ciągle ci mało. Wszystkiego.
Wiem, że pewnie przyszedł Ci do głowy argument, że przecież taki jest świat i musisz się do niego dostosować. Otóż prawda jest inna. Nie musisz. Wręcz przeciwnie, jeśli szukasz stabilnego życia, poczucia spełnienia, zdrowych relacji, należy zacząć od siebie. Niech inni robią to co uważają za słuszne. To nie znaczy, że masz mieć wszystkich w nosie. To znaczy, że twoim zadaniem jest oddzielić wymagania narzucone Ci przez własne ego od osobistych pragnień. Przestań krzywdzić siebie, a nauczysz się jak nie krzywdzić innych. Nauczysz się też, jak nie dać się ranić ludziom, sytuacjom, postawom. Świat nie jest siedliskiem zła. Zło i dobro zaczynają się w tym samym miejscu. W każdym z nas.
Zainteresował Cię artykuł? Chciałbyś wiedzieć więcej na ten temat? Podziel się opinią w komentarzach lub napisz do mnie poprzez fanpage’a https://www.facebook.com/CzarodziejkaUsmiechu/
Przeczytaj też trzecią część poradnika "Związek to nie gra towarzyska”.

Jeśli ten tekst pomógł Tobie podaj go dalej, niech pomoże komuś jeszcze! J

Komentarze